0.
„Można odejść na zawsze,
by stale być blisko...”
Jan
Twardowski
Co
czujesz? Niepewność, podekscytowanie, ciekawość?
Wyobraź
sobie, że siedzisz w pokoju z blondwłosym mężczyzną. Obserwujesz go co czwartek
od sześciu lat. Znasz jego każdy wyćwiczony ruch na pamięć. Wysłuchujesz
cichych lamentów, miłosnych skarg, czasem urywek powieści, których nie był w
stanie dokończyć, bowiem gorzkie łzy dławiły go.
Dostrzegasz,
że nie jest silny psychicznie już po pierwszym wieczorze spędzonym w jego
towarzystwie. Nie jesteś w stanie mu pomóc, przecież on cię nie słyszy, nie
widzi, nie czuje. Ciebie tu nie ma.
Kobieta,
dla której był w stanie zrobić dosłownie wszystko, zadała mu nieświadomie, acz
bardzo dogłębnie, ból, jaki pielęgnował w sobie od czasu jej utraty. Ten pokój
wchłania każdą cząsteczkę jego zbolałej duszy, przez co zaczyna powolnie tracić
siebie.
Poddał
się, upadł zbyt nisko, by powstać z dumnie uniesioną głową, jak to niekiedy
miał w zwyczaju. Co ranek zakładał standardową maskę, by zakryć hańbę, którą
się okrył. Niby taki sławny, taki zorientowany w świecie, taki dojrzały, a
jednak za słaby, by poradzić sobie ze stratą ukochanej osoby, wręcz części osobowości.
Widzisz,
jak na przestrzeni lat, jego kości policzkowe znacznie się uwydatniły,
zapadnięte lica nadały mu chorobliwej chudości, a oczy, jakby puste, przestały
wpatrywać się z utęsknieniem w okno otaczającego świata. Już nie był tym, kim
kiedyś. Zaczynasz rozumieć, iż blondyn utracił chęć życia dawno temu. On
jedynie egzystuje.
Twoją
uwagę zwracają wystające spod skóry żebra – bez trudu jesteś w stanie wsadzić
dłoń między nie. Przenosisz wzrok wyżej, na przekrwione oczy okalane wielkimi,
fioletowymi sińcami. Te tęczówki nie iskrzyły się zachwytem, radością, one
wyrażały jedną emocję: lęk. Lęk przed tym, kim się stał.
Przez
ten jeden dzień w tygodniu zamykał się w tymże pomieszczeniu, by zatracić się w
nostalgii. Musiał być zdala od osoby tak bardzo podobnej do niej. Nie chciał po raz kolejny widzieć
siebie jako potwora w jej oczach. Zbyt bardzo skrzywdził Ines, nie mogąc
zaakceptować jej istnienia, jego córki, a nie jej matki.
Naprzeciwko
młodzieńca stoją dwie butelki tak dobrze już znanego ci wina. Uważnie, zmysłowo
je otwiera, by ich wartość mogła przez chwilę pooddychać. Napawa się słodkim,
znajomym zapachem wina, lecz ciecz nigdy nie styka się z jego ustami. To forma
kary, jaką sam na siebie narzucił. Zmuszał siebie, by patrzeć, jak stacza się
na dno, choć pragnął upić się do nieprzytomności, by zapomnieć, by nie
cierpieć, by nie musieć czuć czegokolwiek.
Najtrudniejsza
próba, na jaką wystawiał siebie co tydzień. Doskonale o tym wiedział, prawie
opanował każdy grymas bólu na twarzy. Tylko dolna warga sporadycznie drga.
Właśnie za to się znienawidził, za słabość. Co noc łudzi się o lepsze jutro,
choć wie, że ono nigdy nie nadejdzie.
Bez
niej. Jest nikim.
Zabrała
mu budulec, bez którego nie jest w stanie wybudować mostu nad rzeką z rozlanych
łez. Jednakże nie zostawiła go z pustymi rękoma, oddała cząstkę siebie pod jego
opieką. Wiesz, że nie podołał temu zadaniu.
Jego
bliźniak przejął tę rolę, mimo że wcale nie musiał tego czynić. Ines posiadała niemalże
te same mchowe oczy jak rodzicielka, co sprawiało, iż była wyjątkowa, bo wręcz
niemożliwe było, by miała zielone oczy, kiedy on ma brązowe. Miała te gęste
włosy w odcieniu nocy oraz anielski śmiech.
Po nim odziedziczyła jasne plami na tęczówkach, a także zgrabny nosek. A jak na
swój wiek była niebywale wysoka.
Zastanawiasz się, skąd to tyle wiesz o dziewczynce?
Sześciolatka raz przybiegła do ojca, słysząc jego stłumiony
krzyk. Od tamtej pory zamontował w mahoniowych drzwiach zamek, który zawsze zamykał,
kiedy przekraczał próg ucieleśnienia wewnętrznego azylu.
Zrobił to dla jej bezpieczeństwa. Nie chciał jej zawieść,
zdawał sobie sprawę, że nie jest dobrym rodzicem. Starał się, naprawdę się
starał. Borykając się z własnymi przeżyciami, nieraz stracił znaczenie w jej
oczach. Stracił zaufanie.
Kątem oka widzisz pojedyncze kawałki porozrywanych w ataku
bezsilności zdjęć uwieczniających bladoskórą piękność, za którą szalał od
pierwszego wejrzenia. Wraz z listami pisanymi podczas ich rozłąki leżały
rozsypane wokół jego skulonej osoby.
Stworzył bezpieczne schronienie, w którym choć na chwilkę był
w stanie przypomnieć sobie smak jej pełnych ust, zapach włosów, czy też
miękkość skóry, jaką tak lubował pieścić. Widział ją oczami wyobraźni, czuł ją,
a ty w ciszy przyglądasz się temu powtarzającemu się rytuałowi.
A teraz? Co czujesz?
O matko! Tak bardzo zaciekawiłaś mnie tym prologiem ... hmm dużo tajemniczosci w prologu! Nie moge sie doczekać pierwszego rozdziału. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie byłabyś sobą jakby nie było tajemniczo :D ale czemu znowu tak smutno? ; (
OdpowiedzUsuńJezu... Ja cię po prostu kocham :D Nawet nie wiem co napisać. To jest takie cudowne, że chyba znajdzie się na drugim miejscu takich tekstów, do których wracam praktycznie codziennie.
OdpowiedzUsuńHymmm czyzby to bylo to co pokazalas mi jakis czas temu ;) ?
OdpowiedzUsuńZapowiada sie ciekawie,uwielbiam Cie :)
Bill i dziecko? Ciekawie się zapowiada :D
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać rozdziału pierwszego.
Zaczyna się robić tajemniczo ale nie przeszkadza mi to. Uwielbiam Twoje opowiadania. :D
Jejku. Czuję się wciągnięta, wsiąknięta do cna w to opowiadanie, chociaż to dopiero prolog. Aż boję się myśleć co będzie dalej, chyba będę jak maniak siedzieć przed komputerem i co chwilę sprawdzać czy nie dodałaś nowego rozdziału. Ten typ narracji sprawia, że czytelnik jest z miejsca, zaproszony do świata głównego bohatera, jest tam cichym podglądaczem i okropnie mi się to podoba. Rysujesz w mojej wyobraźni piękne obrazki, staranie opisujesz każdą emocję, wchodząc w nią dogłębnie.
OdpowiedzUsuńOj co ja tu będę ględzić.
Uwielbiam Twoje pisanie<3
Przesyłam miliony buziaków za to co robisz i niecierpliwie(jak zawsze zresztą) czekam na kolejne rozdziały.
Natalie
Ja również zabrałam się za nadrabianie, to i jestem, w przerwie pomiędzy ołówkiem a kartką papieru.
OdpowiedzUsuńW zasadzie nie przerobiłaś tego aż tak bardzo, dlatego nie zauważyłam różnicy... Ciężko mi cokolwiek oceniać, ale ekscytuje mnie wizja opowiadania tym razem od strony Billa. Napisałaś mi, że lubisz moje opisy - ja również podziwiam twoje, bo naprawdę ciężko jest stworzyć niebanalny, barwny kawałek świata, uczuć, przeżyć. Ja kocham tworzyć dialogi, dlatego nie poświęcam zbyt dużej uwagi opisom, a ty tak, i widać, że są dopieszczone i dopracowane w każdym szczególe. Ines, cudowne imię, jak kiedyś mówiłam. I cytat Twardowskiego, on ma najlepsze.
Pozostaję, czekając na kolejny rozdział, życzę ci wszystkiego, co jest ci potrzebne do pisania.
Wybacz mi moje spóźnienie, ale studia mnie pochłonęły :)
OdpowiedzUsuńOstatnio zastanawiałam się nawet, gdzie Cię wywiało... ale proszę, wróciłaś, i to w tak pięknym stylu. Zadziwiające jak bardzo rozwinęłaś się przez rok. Intrygujący ten prolog, zapowiada się ciekawa opowieść.
Ściskam mocno i czekam na ciąg dalszy.
PS Popraw czcionkę!
Wszystko jest w klimacie jaki uwielbiam w twoim wydaniu nieco mrocznie nieco tajemniczo <3 Dlatego cię uwielbiam
OdpowiedzUsuńtak bylo
UsuńWróciłam po raz kolejny po tak długiej przerwie. Wróciłam i...
OdpowiedzUsuńDoznałam takiego szoku artystycznego w Twoim wykonaniu.
Dee, Kochana moja powaliłaś mnie tym prologiem na kolana. Pełen szacunek, naprawdę. Brawo!
Zachwyciłaś mnie od pierwszych słów, pierwszego wersu. Każdy najmniejszy detal w tym prologu dopracowałaś w najidealniejszy sposób, nadałaś każdemu słowu magię, emocję. Jestem pełna podziwu dla Twojej osoby i twórczości.
Jesteś... tak dojrzała w tych słowach, tak dorosła, że... aż brakuje mi słów. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo wydoroślałaś od pierwszego swojego rozdziału. Choć wciąż próbuje dotrzeć do końca Twojej poprzedniej historii- być może nie wychodzi mi to zbyt dobrze i jak najbardziej masz prawo mieć do mnie żal- ale gdy przypominam sobie prolog z ''Sideł miłości'' to dostrzegam tak ogromną różnicę, gigantyczny postęp i jeszcze większy potencjał w Tobie.
Tacy ludzie jak Ty są po prostu... Piękni.
Dziękuje Ci za ten prolog. Ściskam ;)) <3
Bardzo,ale to bardzo mocny początek. Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuń